Alenuty.pl księgarnia muzyczna
do kasy Wartość koszyka: 0,00 zł
Sprowadzamy nuty z całego świata i wysyłamy za darmo od 199 zł!
ikona i link do profilu Księgarni muzycznej Alenuty.pl na Facebook ikona i link do profilu Księgarni muzycznej Alenuty.pl na Instagramikona i link do kanału Księgarni muzycznej Alenuty.pl na Youtube

Blog

O dziewczynce, która zaczęła grać na wiolonczeli przez przypadek. Rozmowa z panią Małgorzatą Ruszniak.

0
Małgorzata Ruszniak

Pani Małgorzata Ruszniak jest nauczycielką gry na wiolonczeli w Samorządowej Szkole Muzycznej I st. w Tarnowie Podgórnym oraz w PSM I i II st. im. R. Maciejewskiego w Lesznie. Zakochana w swoim instrumencie, skupiona na uczniach, wyczulona na ich potrzeby i… ciągle zabiegana :) Choć w temacie nut jesteśmy w częstym kontakcie, spisanie tej rozmowy zajęło nam dobrych kilka miesięcy. Nie mam jednak wątpliwości, że było warto, a zebrane poniżej doświadczenia i porady pani Małgorzaty zainteresują rodziców dzieci uczęszczających do szkół muzycznych, nauczycieli i wszystkich miłośników wiolonczelowych dźwięków.

Pani Małgorzato, czy wiolonczela wybrała Panią, czy to Pani wybrała wiolonczelę? Jak to się stało, że gra Pani właśnie na tym instrumencie?

Zdecydowanie wiolonczela wybrała mnie! Gdyby nie upór mojego nauczyciela muzyki ze szkoły podstawowej, który konsekwentnie przez cały rok namawiał moich rodziców, żeby posłali mnie do szkoły muzycznej, najprawdopodobniej dzisiaj wykonywałabym zupełnie inny zawód. Dodam, że nie pochodzę z rodziny muzyków, więc zapewne nikt inny nie naciskałby akurat na taką drogę dla mnie. Dla tzw. „świętego spokoju” rodzice przyprowadzili mnie na rekrutację, trochę po cichu licząc na to, że nie dostanę się do szkoły. Zdawałam na fortepian, a że lista kandydatów była najdłuższa na ten właśnie instrument, a ja nigdy nie miałam żadnych lekcji prywatnych jak inne dzieci, rodzice byli prawie pewni, że nie mam szans i nie będzie problemu… No cóż, sprawy potoczyły się inaczej 😊
Do dziś krąży rodzinna anegdota o reakcji mojej mamy, która patrząc na listę przyjętych i widząc moje nazwisko, poszła do pani dyrektor, żeby zgłosić błąd! Stwierdziła, że jakieś dziecko dostało się na wiolonczelę, ale omyłkowo przy tym instrumencie jest moje nazwisko. To na pewno błąd, bo po pierwsze ja zdawałam na fortepian, a po drugie chyba nie powinnam się w ogóle dostać. Okazało się, że jednak wszystko jest w porządku, a komisja – z uwagi na moje kompetencje słuchowe – skierowała mnie na instrument smyczkowy.

Na rozpoczęcie roku szkolnego w pierwszej klasie szłam głównie po to, żeby złożyć w sekretariacie rezygnację z nauki. Na szczęście po drodze skierowano nas najpierw do mojego nauczyciela wiolonczeli, który ze mną chwilę porozmawiał i wypożyczył z magazynu małą wiolonczelę dla mnie. Instrument wydał mi się na tyle intrygujący, że postanowiłam poczekać chwilę z tą rezygnacją, pójść dosłownie na kilka lekcji z ciekawości i tylko spróbować jak by to było uczyć się grać…
Dalej już poszło z górki, co nie znaczy, że nie miałam kryzysów w czasie nauki. Pojawiały się kilkakrotnie, głównie w szkole I st., ale nigdy nie dotyczyły zmiany instrumentu. Co więcej, chciałam rezygnować ze szkoły w IV klasie jak rozpoczynał się przedmiot „fortepian dodatkowy”, bo strasznie nie chciałam na nim grać 😊
Będąc jeszcze w szkole myślałam, że to przypadek, że ostatecznie gram na wiolonczeli, chociaż nigdy nie żałowałam tego wyboru i nie zamieniłabym wiolonczeli na żaden inny instrument. Teraz, z perspektywy czasu uważam, że tak po prostu miało być 😊

Jakiemu dziecku poleciłaby Pani ten instrument? Czy wymagane są jakieś predyspozycje, warto o czymś wiedzieć?

Uważam, że główną predyspozycją do gry na wiolonczeli, podobnie jak na pozostałych instrumentach smyczkowych, jest dobry słuch muzyczny. Z uwagi na specyfikę tych instrumentów, gdzie tylko dzięki słuchowi wiemy, w którym miejscu postawić palce na gryfie, bez dobrego słuchu gra może nie przynieść oczekiwanych rezultatów.

Komu poleciłabym wiolonczelę? Tak jak każdy muzyk kochający swój instrument i zafascynowany nim polecam i zachwalam wiolonczelę wszystkim dzieciom 😊 choć niekoniecznie zawsze w celu namówienia kogoś od razu do nauki gry. Czasem po prostu zachęcam do tego, aby posłuchać nagrań utworów wiolonczelowych albo jeszcze lepiej koncertów na żywo. To najprostsza droga do tego, aby zainteresować innych ludzi przede wszystkim muzyką samą w sobie, a w konsekwencji aby rozbudzić ich chęć samodzielnej gry na instrumencie.

O czym powinno się wiedzieć podejmując naukę gry? Z mojego dotychczasowego doświadczenia w pracy z uczniami mam przekonanie, że motywacja i owa chęć nauki to elementy, które śmiało postawiłabym na równi z dobrym słuchem muzycznym. Opanowanie gry na instrumencie, tak samo zresztą jak nauka każdej innej nowej umiejętności, polega w gruncie rzeczy na stałym pokonywaniu pojawiających się trudności, analizie niepowodzeń, wyciąganiu wniosków i dążeniu do poprawy. Wielokrotnie obserwowałam zjawisko, kiedy dziecko – o teoretycznie lepszych od innych predyspozycjach słuchowych czy ruchowych – po pewnym czasie rezygnowało z nauki, a uczeń o „przeciętnych” możliwościach osiągał spore sukcesy. Działo się tak dlatego, że uczniowie różnili się przede wszystkim swoją motywacją i determinacją w osiąganiu celu. Najczęstszym bezpośrednim powodem decyzji ucznia o rezygnacji jest niski poziom opanowania podstawowych elementów gry i najzwyklejsza frustracja tym, że przez dłuższy czas coś nie wychodzi i jest za trudne. Natomiast wydaje się, że główną przyczyną takiego stanu jest brak u dziecka wspomnianej przez mnie wcześniej motywacji do samodzielnego zgłębiania tajników gry na swoim instrumencie i chęci codziennego ćwiczenia w domu.

Jak zaczęła się Pani pedagogiczna przygoda i jak długo już trwa?

Moja przygoda z nauczaniem rozpoczęła się na IV roku studiów, kiedy to w połowie roku szkolnego pojawiła się propozycja objęcia zastępstwa czasowego za koleżankę. To miała być tylko kilkumiesięczna praca zapewniająca mi dodatkowe pieniądze i taki sprawdzian, czy w ogóle poradzę sobie w roli nauczyciela. Uznałam też, że zdobyte doświadczenia mogłabym wykorzystać przy pisaniu pracy dyplomowej z metodyki.
Pod koniec roku szkolnego wiedziałam już, że lubię uczyć i daje mi to ogromną satysfakcję, dlatego kontynuowałam pracę na V roku. Po studiach planowałam wrócić w moje rodzinne strony i tam szukać zatrudnienia w szkole. Życie natomiast ułożyło się tak, że ostatecznie zostałam w Poznaniu i do dziś – czyli już prawie 14 lat – pracuję w PSM I i II st. im. R. Maciejewskiego w Lesznie, od 8 lat także w Samorządowej Szkole Muzycznej I st. w Tarnowie Podgórnym.

Jakie są Pani metody, o ile to nie sekret :) na motywowanie uczniów i zachęcanie ich do ćwiczeń?

Oczywiście, że to nie sekret, choć odpowiedź pewnie nie będzie do końca satysfakcjonująca, ponieważ nie wynalazłam żadnej autorskiej opatentowanej złotej zasady gwarantującej 100-procentowy sukces. Przede wszystkim dlatego, że uważam, że coś takiego po prostu nie istnieje 😊 Sprawdza mi się natomiast zasada, której nauczono mnie na jednym ze szkoleń z zakresu motywacji. Badania naukowe potwierdzają, że jedynym skutecznym inicjatorem naszych działań jest nasza wewnętrzna osobista motywacja. Wszelkie zewnętrzne działania mogą na chwilę przyczynić się do jej podtrzymania, ale raczej nie są w stanie na dłuższą metę powodować spektakularnych trwałych zmian w tym działaniu. W praktyce szkolnej oznacza to w skrócie tyle, że jeśli uczeń sam w sobie nie jest choć odrobinę zainteresowany danym przedmiotem i nie wykazuje chęci nauki, to nauczyciel ma bardzo znikome szanse na to, aby rzeczywiście nauczyć go tej rzeczy – nawet, gdyby zastosował wszystkie dostępne sposoby motywacji.

Dlatego osobiście przykładam dużą wagę do tego, aby jak najlepiej poznać moich uczniów i dowiedzieć się m.in. jaki był powód, że podjęli naukę gry, co lubią najbardziej w graniu na wiolonczeli, co jest dla nich ważne – w szkole i poza nią, jakie mają aspiracje i zainteresowania, jakie mają plany na przyszłość itp. Ta wiedza to dla mnie punkt wyjścia do planowania całego procesu dydaktycznego, która pozwala mi dopasowywać do konkretnego ucznia poszczególne elementy nauki m.in:
dobór repertuaru: inaczej dobieram program dla kogoś, kto np. chciałby tylko ukończyć szkołę I st., a inaczej dla kogoś kto chciałby brać udział w konkursach i kontynuować naukę w szkole II st.
ocenianie: zawsze staram się określić, jaki sposób będzie motywujący dla danego ucznia – stawianie ocen, dawanie naklejek w przypadku młodszych dzieci, pochwała przy rodzicach czy kolegach itp.
występ na koncertach: jeśli dla kogoś jest to motywujące staram się stworzyć jak najwięcej okazji do występów, jeśli ktoś tego nie lubi występuje tylko tyle razy, ile jest niezbędne
wsparcie w momentach kryzysowych: w sytuacji, kiedy pojawia się kryzys w graniu staram się wspólnie z uczniem ustalić jakiego rodzaju jest to trudność: jeśli to kwestia techniczna szukamy wprawek i ćwiczeń, jeśli to np. kwestia rezygnacji ze szkoły, wówczas robimy rachunek zysków i strat – staram się wtedy pokazać uczniowi daną sytuację z różnych stron, wskazuję różne możliwości działania i potencjalne konsekwencje

Podsumowując: uważam, że w procesie nauczania celem nie jest „utrzymanie” ucznia w szkole i doprowadzenie go do ostatniej klasy za wszelką cenę. Nie stawiam się też w roli jedynej strony w całości odpowiedzialnej za efekt kształcenia. Staram się natomiast wspólnie z uczniem znaleźć i wspierać JEGO własną motywację i uświadamiać każdemu sprawczość jego decyzji i konsekwencje podejmowanych bądź zaniechanych działań.

Dość dużą rolę w szkołach muzycznych przywiązuje się do udziału uczniów w konkursach. Jakie jest Pani podejście do tego tematu?

Konkursy to dość trudny temat. Osobiście nie jestem ani zagorzałą przeciwniczką ani bezkrytycznym fanem tych imprez. Wiem, że idea współzawodnictwa potrafi dodać skrzydeł i energii do działania, potrafi również być demotywująca, paraliżująca strachem i stresująca. Osobiście jako uczennica doświadczyłam zarówno sukcesów jak i niesprawiedliwości konkursowej, co było trudnym, choć przyznaję cennym życiowo doświadczeniem.
Uważam, że zawsze trzeba patrzeć przez pryzmat danego ucznia, ponieważ nie każdy uczeń chce brać udział w konkursach, nie każdy może i nie każdy też powinien. Jeżeli uczeń deklaruje chęć wzięcia udziału i widzę, że udźwignie to psychicznie i naprawdę ciężko na to pracuje, to oczywiście wspólnie planujemy przygotowania i jedziemy na konkurs. Jeśli natomiast nie ma woli ze strony ucznia, to absolutnie nigdy nikogo nie zmuszam.

A co z koncertowaniem? Na ile to jest ważny element kształcenia młodego muzyka?

Wydawałoby się, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista: oczywiście koncertowanie jest ważne, każdy występuje, żeby pochwalić się swoimi umiejętnościami, bo przecież po to uczymy się grać. W moim odczuciu to trochę bardziej złożony temat. Zgadzam się, że uczniowie powinni prezentować się scenicznie, bo istotnie główna idea nauki gry jest właśnie taka. Każdy uczeń powinien także znać sceniczny savoir vivre, zarówno od strony występującego jak i słuchacza na widowni. Uważam jednak, że podobnie jak w przypadku konkursów, występy na koncertach to bardzo indywidualna kwestia.

Z całą pewnością wszelkiego rodzaju wystąpienia publiczne budują naszą odporność psychiczną i są bardzo przydatne życiowo, nie tylko w zawodzie muzyka. Natomiast obawiałabym się stwierdzenia, że wszyscy uczniowie powinni dużo występować, zwłaszcza w repertuarze solowym lub z akompaniamentem fortepianu. Tu znów odwołam się do zasady, o której pisałam wcześniej – jeśli uczeń chce i lubi występować, pracuje nad repertuarem pod kątem występów scenicznych to oczywiście należy stworzyć mu warunki do częstych koncertów. Jeśli natomiast dziecko najzwyczajniej na świecie nie lubi występować, zwłaszcza na etapie szkoły I st., to uważam, że nie należy go zmuszać za wszelką cenę do występów (nie mówię tu rzecz jasna o obowiązkowych formach prezentacji w szkole, takich jak przesłuchania, egzaminy czy obowiązkowe audycje klasowe).

Pamiętajmy też, że czymś innym jest występ solo, a czymś innym w zespole kameralnym, chórze czy orkiestrze. Zdarza się, że uczniowie, którzy nie lubią występować solo, spełniają się występując w większych składach. Ważna jest tylko odpowiedź na pytanie: czy występ wiąże się z takim poziomem strachu, stresu i paraliżu, który całkowicie uniemożliwia danej osobie grę, czy tylko przysparza jej większej tremy i dyskomfortu, pozwala natomiast na „pełnowartościową” prezentację utworu? W pierwszym przypadku istnieje niebezpieczeństwo, że nauka w trybie szkolnym może być krzywdząca i traumatyczna dla kogoś i lepiej kontynuować naukę gry prywatnie, dla własnej satysfakcji i bez konieczności konfrontacji scenicznej; drugi zaś przypadek to sytuacja poniekąd powszechna 😊 i należałoby tylko pracować z uczniem nad budowaniem jego odporności psychicznej.

Czy są jacyś wiolonczeliści, których Pani wyjątkowo podziwia i stawia swoim uczniom za wzór?

Tu raczej nikogo nie zaskoczę – jeśli mówimy o autorytetach wiolonczelowych to wskazuję uczniom tzw. ikony wiolonczeli, uznanych i powszechnie cenionych muzyków tj. Mstisław Rostropowicz, Pablo Casals, Iwan Monighetti, Mischa Maisky, Yo-Yo Ma, Kazimierz Wiłkomirski czy zjawiskowa Jacqueline du Pré.
W związku z tym, że od kiedy istnieje YouTube mamy możliwość oglądania i słuchania praktycznie nieskończonej liczby wykonawców często wspólnie z uczniami analizujemy różne nagrania dostępne w sieci, często są to prezentacje innych uczniów, studentów, czy muzyków mniej znanych. Zachęcam moich uczniów do ich własnych poszukiwań i inspiracji, niekoniecznie wspomnianymi przez mnie wiolonczelistami.

Jeśli mówimy o wskazywaniu dobrych wzorców staram się nie zamykać tylko w nurcie stricte „klasycznym”. Często rozmawiam z uczniami o tym, że kończąc szkołę muzyczną i potem akademię ich drogą zawodową nie musi być tylko gra w filharmonii czy operze lub praca w szkole. Współcześnie mamy wiele przykładów świetnych muzyków, którzy znaleźli swoją niszę i realizują się w zupełnie nieszablonowy sposób – myślę tu m.in. o rodzimym kwartecie kabaretowym „Grupa MoCarta”,
o święcących triumfy na całym świecie duetach „2Cellos” czy „The Piano Guys”, czy choćby o słynnym kwartecie „Apocalyptica”, w którym każdy z członków zespołu odebrał pełne klasyczne wykształcenie.

Jakiej muzyki lubi Pani słuchać i grać?

To pytanie zawsze sprawia mi kłopot, bo… nie mam na nie jednej odpowiedzi 😊 Słucham dużo, przeróżnej muzyki, zawsze zależnej od nastroju. Uwielbiam zarówno muzykę klasyczną, instrumentalną lub wokalną, jak i współczesne piosenki odtwarzane w radio czy muzykę filmową. Jak to ktoś kiedyś powiedział: „muzyki nie dzieli się na style, wyróżniamy tylko muzykę dobrą i złą” 😉 jestem zdecydowanym zwolennikiem tej pierwszej, bez względu na gatunek (no może z wyjątkiem utworów w stylu techno – nie przemawia do mnie ten nurt).
A co lubię grać? Niestety muszę przyznać, że czasu na granie dla przyjemności, z uwagi na tryb pracy i różne obowiązki służbowe, nie mam za dużo. Najczęściej staram się grać utwory, które w danym momencie ćwiczą moi uczniowie z II st., choć najbardziej odpoczywam grając poszczególne części z suit na wiolonczelę solo J. S. Bacha.

A jakie lubi Pani nuty? :) I które z tych dostępnych w naszej księgarni poleciłaby Pani przyszłym wirtuozom wiolonczeli?

Przede wszystkim lubię nuty papierowe 😊 w dobie pdf-ów i linków cały czas mam ogromny sentyment do tej najbardziej klasycznej formy.

Dzięki temu, że od kilku lat regularnie – z Państwa nieocenioną pomocą – uzupełniam bibliotekę szkolną o nowe pozycje, mam możliwość zapoznania się z coraz szerszą ofertą wielu wydawnictw. Podoba mi się trend, w którym do nut dołączona jest płyta z akompaniamentem lub coraz częściej już z linkiem i kodem dostępu do akompaniamentów na stronie wydawcy. Często wykorzystuję w pracy książki z serii „Cello Joggers”, „Cello Runners” i „Cello Sprinters”, ponieważ oprócz akompaniamentu fortepianu mają wersję z akompaniamentem drugiej wiolonczeli, co jest bardzo praktyczne podczas lekcji, kiedy nie ma pianisty.

Podręczniki z serii Cello Time=
Wspomniana przez panią Małgorzatę seria Cello Time

Natomiast pozycjami, które zabrałabym na przysłowiową bezludną wyspę to książki Ricky Mooney’a dotyczące zmian pozycji oraz gry w pozycji kciuka – jak do tej pory nie znalazłam innej książki lepiej obrazującej topografię gryfu i zależności między pozycjami na wiolonczeli.

Komentarze do wpisu (0)

Submit
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium